SEO wkrótce umrze? Nie wydaje mi się.

Źódło: http://www.seobook.com/learn-seo/infographics/death-of-seo.php

Wczoraj na twitterze między mną a Ewą Lalik, redaktorką serwisu spiersweb.pl, wywiązała się krótka wymiana zdań na temat przyszłości SEO. Z uwagi na to, że pisałem z telefonu czekając na zielone światła, w międzyczasie podążając od skrzyżowania do skrzyżowania a twitter nie jest miejscem na większe wywody, piszę dziś.

Zaczęło się od wpisu Ewy: 

Pozwoliłem sobie nie zgodzić się z tą opinią, wrzuciłem link do fajnej infografiki na temat śmierci SEO i wymieniliśmy jeszcze kilka krótkich zdań, po czym każde z nas zostało przy swoim. Postaram się dziś w szerszej formie odpowiedzieć na kilka argumentów, które padły w dyskusji, gdyż są to często słyszane opinie.

SEO umrze.

Tak, słyszałem to nie raz. Kiedy zaczynałem zabawę w pozycjonowanie w 2005 roku, takie głosy były dość powszechne. To niepewny biznes, niezdrowo uzależniać się od jednej firmy, wystarczy, że zmienią algorytm i cała branża padnie. Warto wspomnieć, że podobne opinie były wygłaszane wcześniej, zanim ja dowiedziałem się, co to anchor text;)  Do tej pory SEO nie umarło ale zmieniło się i zmienia się cały czas. Modyfikacje algorytmu zmuszają specjalistów od pozycjonowania do poszukiwania ciągle nowych metod podnoszenia pozycji stron w wyszukiwarce. Oczywiście ci, którzy się nie przystosują i w porę nie zdobędą nowej, koniecznej wiedzy wypadają z rynku.

SEO jest sprzeczne ze skupianiem się na użytkowniku.

To tak, jakby powiedzieć, że dziennikarstwo jest sprzeczne z rzetelnym przekazywaniem informacji. Oczywiście, istnieją dziennikarze czy całe redakcje, które dla chęci zysku (więcej sprzedanych egzemplarzy, więcej wyświetleń i klików na portalu) działają na granicy lub wbrew zasadom etycznego dziennikarstwa. Podobnie jest z SEOwcami – istnieją tacy, dla których szybki zysk jest najważniejszy, niezależnie od ryzyka, jakie się z tym wiąże. Jednak nie można przez ten pryzmat patrzeć na całą branżę, która jest różnorodna. Prawdziwe SEO powinno się skupiać na użytkowniku i to nie tylko dla tego, że tak zaleca Google (aby być wysoko w rankingu). Przede wszystkim dla tego, że bez skupiania się na użytkowniku SEO nie ma sensu. Po co pozycjonować stronę, która nie jest przyjazna użytkownikom, po co ściągać na nią ruch? To przecież wyrzucanie pieniędzy w błoto.

Knowledge Graph to przyszłość, wkrótce rozwinie się na tyle, by móc marginalizować SEO

Ha, kiedy powstało Google i wprowadziło algorytm Page Rank też wiele osób myślało, że teraz trudno będzie umieścić stronę na wysokich pozycjach w wynikach wyszukiwania, bo wcześniej wystarczyło tylko upchać na stronie odpowiednio dużo słów kluczowych. Algorytm, jak bardzo zaawansowany by nie był, da się zawsze w pewnym stopniu „oszukać”, choć oszukać to złe słowo. Da się odgadnąć, przynajmniej w części, zasady jego działania i tak przygotowywać strony, aby były one przez ten algorytm faworyzowane. Weźmy choćby mikroformaty, które Google potrafi przetwarzać i publikować umieszczone w witrynie za ich pomocą informację w wynikach wyszukiwania. Tzw. fragmenty rozszerzone mają ułatwiać użytkownikowi znalezienie informacji już w momencie przeglądania strony z wynikami wyszukiwania (bez konieczności odwiedzania strony docelowej), lub przynajmniej pomóc w wyborze odpowiedniej strony (nie zawsze ta na 1 miejscu jest najbardziej trafna). Jak łatwo można tym mechanizmem manipulować można przeczytać tutaj. Knowledge Graph oczywiście wpłynie na SEO, ale będzie to oznaczało zmiany a nie marginalizację.

Google chętnie rozprawi się ze spekulantami wywalającymi crapowy content wyżej, bo to leży w interesie userów.

Tutaj istotne są dwie kwestie. Śmieciowe treści są zwykle efektem ubocznym działania pozycjonerów a nie ich celem (pomijając oczywiście strony MFA czy pod programy partnerskie, ale to jednak margines). Wielu pozycjonerów tworzy niskiej jakości zaplecze w celu pozycjonowania wartościowych stron. Niestety algorytm Google nie jest doskonały i czasami zdarza się, że na wysokich pozycjach lądują śmieciowe precle. Trzeba jednak przyznać, że ostatnie zmiany znacznie oczyściły indeks wyszukiwarki z naprawdę bezwartościowych serwisów (czego przykładem jest również deficyt punktów w SWL’ach).

Oczywistym jest, że pozbycie się śmieciowych treści z wyników wyszukiwania leży w interesie użytkowników, a więc i samego Google. Jednak nie można wiązać SEO tylko i wyłącznie z automatycznie generującymi się stronami czy marnej jakości preclami. To tylko mała część działalności pozycjonerów, a wielu zupełnie takich metod nie stosuje.

Pandy, Pingwiny i inne zwierzątka to wciąż ciche przyzwolenie na manipulację.

Nie zgodzę się. Oczywiście mimo tych wprowadzanych zmian w algorytmie, manipulacje wynikami, czy też raczej wpływanie na nie, nadal są możliwe. Ale to nie oznacza, że jest to dla Google sytuacja pożądana. Nie wierzę, że setki najlepszych na świecie programistów świadomie nie wypuszcza sprawnie niwelującego wszelkie działania pozycjonerów algorytmu. Taki algorytm po prostu nie istnieje. Dowodem na to jest również rosnący dynamicznie dział SQT (Search Quality Team), którego zadaniem jest ręczne czyszczenie wyszukiwarki ze spamu. Oczywiście pracownicy wyszukiwarki często podkreślają, że algorytm jest bardzo odporny na sztuczne wpływy, ale doświadczenia pozycjonerów pokazują coś zupełnie innego.

SEO’s not dead!

Podsumowując, SEO nie umrze. Nie będzie też w SEO rewolucji. Natomiast od samego początku SEO ewoluuje. Są oczywiście okresy, w których zmiany przybierają bardziej gwałtowny charakter, ale cały czas jest to rozwój i zmiana narzędzi i metod. SEO jako usługa pozwalająca pojawiać się stronom w wynikach wyszukiwania i sprowadzać na te strony wartościowy ruch istnieć będzie, dopóki istnieć będą wyszukiwarki. 


Autor: , kierownik działu SEO/SEM w Go3.pl sp. z o.o.